Home WEWNĘTRZNA RÓWNOWAGA Fragment dziennika „Sto dni wdzięczności”

Fragment dziennika „Sto dni wdzięczności”

Przez Anna H. Niemczynow

Objawienie wdzięczności

„Poniedziałek był najstraszniejszy, wtorek straszny, a środa okazała się już tylko smutna. Wstałam wczesnym rankiem po to, by zdążyć nakarmić gołębie, będące stałymi bywalcami placu obok kołobrzeskiego ratusza. Włożyłam żółtą sukienkę, chcąc dodać sobie energii. Patrząc na ptaki, myślałam, że cudownie byłoby być jednym z nich. Nie myśleć, za wiele nie czuć, być wolnym. W pogoni za wolnością właśnie tę wolność utraciłam. Chciałam zmienić swoje życie, bardziej mieć,́ niż być. Do radości ciągle potrzebowałam czegoś!

A gdybym tak została szczęśliwą bez powodu? Bez męża, bez domku z filarami, bez rodziny, o jakiej marzyłam… Za to z tym, co mi pozostało. Z garścią grochu przeznaczoną dla spragnionego pokarmu ptactwa. Próbowałam szukać dobra w tym wszystkim, co mnie spotkało.

– Dziś jest kolejny dzień reszty twojego życia, Aniu – powiedziałam do siebie, wygładzając zagniecenia na sło- necznej sukience.

Skierowałam swe kroku do urzędu. Po drodze kupiłam ciasteczko u Mielnika. Uwielbiałam tę piekarnię, a kruche muszelki stamtąd zawsze poprawiały mi nastrój”.

Nie bez przyczyny zaczęłam cytatem pochodzącym z jednej z napisanych przeze mnie książek. Zostań, ile chcesz to historia dziewczyny, którą byłam, zanim zaczęłam praktykować wdzięczność. Oczywiście znałam słowo „dziękuję” i wydawało mi się nawet, że używam go dosyć często, lecz nigdy wcześniej nie pofatygowałam się, by w chwili jego wypowiadania cokolwiek czuć.

Wtedy „dziękuję” było słowem jak każde inne. Nie zdawałam sobie sprawy z jego mocy – aż do dnia, w którym postanowiłam poszukać szczęścia bez powodu. Wydawało mi się, że nie mam nic, poza garścią grochu trzymaną w dłoni, i to właśnie wtedy moje NIC postanowiłam uczy- nić WSZYSTKIM.

To była moja decyzja. Nikt mnie do tego nie namawiał. Dlatego i ja nie będę namawiać Ciebie. Jestem pewna, że odpowiedzi na nurtujące Cię pytania są w Twoim sercu, a nie w słowach przeze mnie napisanych czy wypowiedzianych. Pozwól jednak, że opowiem Ci skromny fragment mojej historii. Jeśli chcesz, weź z niej dla siebie tyle, ile uznasz za słuszne.

Ja, Anna H. Niemczynow, w walizce życia niosę po- kaźną ilość nie od dziś znanych ludzkości doświadczeń. Dziś wiem, że nie są one ani dobre, ani złe. One po prostu są, a moim zadaniem jest nauczyć się reagować na nie w sposób, który mnie nie rani. Wychowałam się w środowisku dotkniętym alkoholizmem i narkomanią. Próbę zapanowania nad życiem przypłaciłam anoreksją i bulimią. Bardzo szybko wyszłam za mąż i jeszcze szybciej stałam się rozwiedzioną kobietą, samotnie wychowującą małego chłopca. Zaznałam przemocy fizycznej i emocjonalnej. Pracowałam ponad siły, czego efektem było coraz częściej szwankujące zdrowie. Popadłam też w uzależnienie od sportu, a pragnienia mojego złaknionego akceptacji ego nie nadążały za rzeczywistością. Łatwo się domyślić, że moje życie wypełniały gigantyczne pokłady niepokoju. Miałam wrażenie, że wszyscy wytykają mnie palcami i śmieją się ze mnie. Próbowałam znaleźć jakieś wyjście z tej wyniszczającej sytuacji i to właśnie wtedy spojrzałam w swoje lustrzane odbicie i zadałam sobie jedno pytanie:

„Za czym tęsknisz – tak naprawdę?”.

Zrobiłam to czysto intuicyjnie, a przy udzielaniu sobie odpowiedzi płakałam jak mała dziewczynka. To doświadczenie bardzo mi pomogło; pokazało, że… serce jest najlepszym drogowskazem! Bo ileż można biec za czymś, co się samemu wymyśliło, i jak długo można być niezado- wolonym z tego, co już jest? W kurczowo ściskanej przeze mnie kierownicy życia zepsuło się wspomaganie, więc ja, nie mając już lepszego pomysłu, po prostu ją puściłam i natychmiast poczułam ulgę.

Zmieniamy swoje życie w chwilach, gdy jesteśmy mocno zdesperowani, albo wówczas, gdy ktoś nas zain- spiruje. Mnie zmieniła desperacja.

Uświadomiłam sobie, że nie wszystko musi być tak, jak ja tego chcę. Nie jestem przecież pępkiem świata, lecz człowiekiem jakich miliony. Wydawało mi się, że nie mam już siły na cokolwiek, dlatego z pokorą pochyliłam głowęi po raz pierwszy podziękowałam za to, co mam, naprawdę czując wdzięczność. Jak się później okazało,

WDZIĘCZNOŚĆ STAŁA SIĘ MOJĄ SIŁĄ – siłą, która pokierowała mnie na dobre tory.

To uczucie mi pomogło i jestem pewna, że pomoże każdemu, kto zechce je sobie podarować. Tylko my mamy wpływ na to, co czujemy. Nikt inny.

Dziennik nie jest książką, w której chciałabym kogokolwiek pouczać i podawać złote recepty na życie. Nie sądzę również, abym wymyśliła coś nowego czy w istocie wielce oryginalnego. Jestem tylko zwykłą dziewczyną, której życie zmieniło się za sprawą uczucia wdzięczności, i z całego serca pragnę podzielić się tym doświadczeniem z Tobą.

Dla mnie wdzięczność stała się mostem, po którym przeszłam z dni pełnych smutku i rozgoryczenia do dni pełnych nadziei i akceptacji. Dla Ciebie wdzięczność może okazać się mostem, po którym przejdziesz z miejsca, w któ- rym jesteś teraz, do miejsca, w którym pragniesz być.

Nie będę Cię oszukiwać i nie napiszę, że wdzięczność wyeliminowała z mojego życia problemy i troski. One nadal istnieją, lecz za sprawą wdzięczności potrafię w nich dostrzec błogosławieństwa. Moje serce nie kurczy się w obliczu sytuacji, których nie planowałam, lecz rozszerza ufnie, z radością czekając na to, co przyniesie kolejny dzień.

Od chwili, kiedy zaczęłam praktykować wdzięczność, minęło ponad dziesięć lat. Miałam wystarczająco dużo czasu na to, by zauważyć, że nic pięknego nie rodzi się bez chociażby odrobiny bólu, a to, co nas spotyka, może okazać się szansą na lepsze i bardziej świadome życie.

Za pomocą wdzięczności na nowo poukładałam swój niegdyś rozsypany świat. Znów jestem mężatką, a chłopiec, o którym wspomniałam, wyrósł na wspaniałego młodzieńca. Jestem też mamą ślicznej, zdrowej dziewczynki. Kto by pomyślał, że wszechświat tak hojnie mnie obdaruje? Moje życie zawodowe również przestało pędzić. Nie prze- pracowuję się tak jak kiedyś i praca nie rujnuje mojego zdrowia. Mam świadomość, że przyszłam na ten świat naga i taka też odejdę. Zamiast zgromadzonego majątku chcę pozostawić po sobie dobro, a czas mi podarowany pragnę wykorzystać mądrze i z korzyścią dla drugiego człowieka.

To wdzięczność pomogła mi się wyswobodzić z prowadzącego donikąd pędu, w który wpadłam. Dzięki niej spełniłam marzenie o napisaniu pierwszej książki, a potem stworzyłam kolejne. Dzięki wdzięczności powstał również ten dziennik. Pisanie stało się moim sposobem na pełne dobra życie. Koncentracja na wdzięczności otworzyła mi niejedne, zamknięte na cztery spusty drzwi.

Dziś nie wyobrażam sobie dnia bez przywołania tego cudownego, uzdrawiającego duszę uczucia. Codziennie kładę dłonie na sercu, zamykam oczy, biorę głęboki wdech i na wydechu wypowiadam magiczne:

„Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję”.

Z tego słowa i towarzyszących mu uczuć uczyniłam swoją codzienną modlitwę. Zmieniłam się od wewnątrz, sprawia- jąc, że zmieniło się również moje życie.

Proponuję wdzięczność

Kiedy rozwiodłam się z moim pierwszym mężem, myślałam, że nie mam nic. Wyprowadziłam się z naszego wspólnego mieszkania, zabierając ze sobą jedynie kilka worków wypełnionych najpotrzebniejszymi rzeczami. Cierpiałam bardzo. Tak bardzo, jak to tylko możliwe, i właśnie wtedy, kiedy powinnam była się załamać, jak mantrę powtarzałam: „Kiedy Bóg zamyka drzwi, otwiera okno”. Uchwyciłam się tej myśli z całych sił. Nie chciałam jej puścić. Tłumaczyłam sobie, że przecież każdy z nas miewa kłopoty. Nie ja pierwsza, nie ostatnia. Nie ma ludzi żyjących bezstresowo. A jednak radzimy sobie, jesteśmy tutaj i znajdujemy wyjścia z trudnych sytuacji. Wierzyłam, że i ja sobie poradzę. Kiedy stanęłam w progu mikroskopijnych rozmiarów mieszkania, które wynajęłam po wyprowadzce od byłego męża, trzymałam na rękach syna i… byłam wdzięczna, że jego ojciec nie dyskutował ze mną o tym, z kim dziecko powinno zamieszkać. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że wdzięczność jest uczuciem, które sprawia, że czuję w sercu ciepło. Chciałam pobyć w tym cieple i chyba dlatego wzięłam do ręki długopis i na pierwszej lepszej kartce napisałam:

„Jestem wdzięczna za mojego syna”.

Tylko tyle i AŻ tyle. To wtedy zasiałam maleńkie ziarenko wdzięczności, które zaczęło we mnie powoli kiełkować. Później, pochłonięta prozą życia, po prostu tę kartkę zgubiłam, a o wdzięczności zapomniałam, tym samym blokując na jakiś czas przepływ cudownych, wspierających mnie mocy.

Dopiero potem, w obliczu kolejnej trudnej sytuacji, przypomniałam sobie o uczuciu, które dawniej udzieliło mi wsparcia i… wtedy już postanowiłam zaprzyjaźnić się z nim na dobre. Nie miałam przecież nic do stracenia, a coś mi podpowiadało, że mogę wiele zyskać. Kupiłam więc piękny zeszyt w twardej oprawie oraz kilka kolorowych długopisów i podjęłam decyzję, że każdego dnia będę zapisywała chociaż jedną rzecz, za którą jestem wdzięczna. Na początku szło mi bardzo opornie. Poza synem nie- wiele spraw było w stanie mnie radować. Bywało, że moja codzienna wdzięczność kończyła się na powielanym wielokrotnie tym samym zdaniu. Później – nieco na siłę – wymyślałam kolejne powody wdzięczności, które w tamtym czasie zdawały mi się niewiele znaczącymi „bzdetami”. Wtedy moja duchowość była na naprawdę niskim poziomie i mogę wyznać, że zwyczajnie wstydziłam się swojej wrażliwości. Cały czas jednak nie ustawałam w wypisywaniu tych moich „bzdetów”, aż pewnego dnia zauważyłam, że na sam widok zeszytu mimowolnie zaczynam się uśmiechać. Dostrzegłam również, że wszystko, za co dziękuję, jest związane z ludźmi. Kiedy dziękowałam za ciepłą kawę, zaczynałam zastanawiać się nad tym, ilu ludzi pracuje na to, by w efekcie jej zmielone ziarna mogły się znaleźć w moim kubku, a gdy dziękowałam za swoje auto, myślałam o uznaniu dla rozwoju motoryzacji. Wreszcie moje małe „bzdetki” zaczęły sprawiać mi wielką radość, a wdzięczność stała się… sposobem na życie.

Jak widzisz, wdzięczność nie była moją rewolucją. Była raczej ewolucją; wsiąkała we mnie mikroskopijnymi kroplami, sprawiając, że cały świat wokół nabrał innej wartości. Zrezygnowałam z roszczeniowej postawy, dochodząc do wniosku, że nikt niczego nie musi dla mnie robić, a to, czy coś zrobi, jest JEGO DOBRĄ WOLĄ. Kiedy więc ludzie czynili mi dobro, dziękowałam im, wprawiając ich w osłupienie swoją radością, aż zauważyłam, że ci, którym dziękuję, najbardziej są mi wdzięczni za… wdzięczność! I wtedy całe moje życie się zmieniło. Dziś z całą pewnością mogę powiedzieć, że dzięki codziennej praktyce wdzięczności spełniłam większość swoich marzeń.

Wdzięczność działa cuda. To nie żadna filozofia – TO PRAWDA.

Nie namawiam Cię do niczego. Tak jak wspomniałam, nie jestem po to, by Ci radzić. Powtórzę jeszcze raz: WSZYSTKIE ODPOWIEDZI NA NURTUJĄCE CIĘ PYTANIA MASZ W SOBIE.

Odpowiedzią na moje pytania wobec życia stała się wdzięczność. Pomyśl, może przyda się ona również Tobie? Wdzięczność jest bezpłatna, więc tak samo jak ja kiedyś i Ty nie masz nic do stracenia, a możesz naprawdę wiele zyskać.

Nic nie musisz. To tylko propozycja.

Na kartach tego dziennika znajdziesz miejsca, które przy odrobinie dobrej woli zapełnią się Twoimi dobrymi myślami. Niech stanie się on swego rodzaju maleńką biblią pozytywności, do której w każdej chwili będziesz mogła wrócić. Nauka wdzięczności zajęła mi kilka lat i otwarcie przyznaję, że wciąż się jej uczę. Byłam oporną uczennicą. Z Tobą może być zupełnie inaczej. Wszyscy jesteśmy tak cudownie różni, musisz przyznać, że to fascynujące, prawda? Dlatego nie zdobędę się na odwagę, by nakazać Ci przywoływać wdzięczność codziennie. Jestem człowiekiem tak samo jak Ty i dobrze wiem, jak istota ludzka reaguje na nakazy. Chociaż muszę się uczciwie przyznać, że jako osoba, która zna magię wdzięczności, będę Cię do niej gorąco namawiać i obiecuję, że im częściej się jej poddasz, tym szybciej w Twoje życie wkroczy prawdziwa magia. Im więcej czasu poświęcisz wdzięczności, tym cudowniejsze zobaczysz efekty. Poczujesz się szczęśliwa i spokojna, a Twoje relacje z innymi ludźmi wypełni harmonia. Stan Twojego zdrowia ulegnie poprawie, a Twoja twarz stanie się piękniejsza i – bądź pewna – ubędzie jej lat. Moim zdaniem najpiękniejsze są twarze ludzi, które odzwierciedlają spokój. Myślę, że się ze mną zgodzisz.

Dziennik, który trzymasz w dłoni, został zaplanowany tak, abyś mogła podarować sobie sto dni wdzięczności. Specjaliści twierdzą, że mniej więcej tyle potrzebuje człowiek, aby wypracować w sobie nawyk. Jako że nie jestem ekspertką, a jedynie prostym człowiekiem, nie powiem Ci, że „musisz prowadzić dziennik codziennie”. Jeśli z jakichś przyczyn nie dasz rady, to znaczy, że nie dasz rady, a nie że zawali się świat i wszystko, co zrobiłaś do tej pory, będzie nieważne. Jeśli się nie wyrobisz, to znaczy, że się nie wyrobisz, a nie że jesteś źle zorganizowana. Wiem, ile trudu niesiesz na swoich ramionach, i jedyne, o co Cię proszę, to o to, abyś była dla siebie dobra. Kochana, proponuję Ci wdzięczność. Czy ją przyjmiesz?

To Twój wybór

Ostatnie, czego bym chciała, to wzbudzać w Tobie poczucie winy w momencie, kiedy któregoś dnia nie uda Ci się napisać nic. Moim celem jest pokazać Ci, że wdzięczność to przyjemność.

Wdzięczność jest najtańszym na świecie biletem do szczęścia.

Wdzięczność jest pamięcią serca.

Wdzięczność jest sposobem Boga na to, abyśmy zrozumieli, że jesteśmy na właściwej drodze.

Wdzięczność otworzyła mi oczy na zupełnie innyświat!!!

Dziś każdy dzień witam tak samo. Zanim jeszcze otworzę oczy, zaczynam w myślach dziękować za łóżko, w którym spałam. A potem zaczyna się dziękczynna „fiesta” :-). Dziękuję za oddech, za sprawne ciało, za nowe dwadzie- ścia cztery godziny, które mogę wykorzystać, za możli- wość przeżycia dnia, jakiego jeszcze NIGDY w moim życiu nie było. Nie potrzebuję przecież trzydziestej torebki, by poczuć radość. Nie potrzebuję też kolejnej sukienki. Nie koncentruję się na braku. Staram się go nie dostrzegać. Skupiam uwagę na WDZIĘCZNOŚCI. Energia, którą w sobie rozpalam, przenosi się na innych ludzi. Dzięki publikacji książek i tekstów umieszczanych na kanałach społecznościowych każdego dnia poznaję wspaniałe osoby. Energia, którą emanuję, wraca do mnie. TO JEST PRAWDZIWA MAGIA, o wiele ważniejsza niż posiadanie.

Zaprzyjaźnij się ze słowem „dziękuję” – to, co zacznie się dziać w Twoim życiu za sprawą dziękczynienia, przerośnie Twoje najśmielsze oczekiwania.

KAŻDY Z NAS MA COŚ, ZA CO POWINIEN BYĆ WDZIĘCZNY. Jeśli nie potrafisz znaleźć takiej rzeczy… wina leży po Twojej stronie.

Dziękować trzeba za wszystko. Nie sztuką jest dziękować za rzeczy dobre. Sztuką jest dziękować za smutek, nieporozumienia. Każdy z nas odczuwa trudne emocje. Ja również.

Jako ludzie doświadczamy niesprawiedliwości, a nawet okrucieństw. Przyznam Ci się, że rodzina, w której się wychowałam, nigdy nie była godna naśladowania. Dziś moi rodzice są rozwiedzeni… ale czy to w jakiś sposób mnie usprawiedliwia?

Czy to zwalnia mnie z OBOWIĄZKU dbania o teraźniejszość?

Nie mam prawa zwalać niczego na innych. Ty też nie masz takiego prawa. Miej odwagę wziąć odpowiedzialność za swoje życie. To, czym żyjesz dziś, będzie Twoim jutrem.

Dlatego zachęcam Cię do WDZIĘCZNOŚCI.
Świat czasami nam się nudzi. Niby wiemy, co jest ważne, lecz często o tym zapominamy. A przecież radość można odnaleźć w prostych rzeczach. Sprzątanie domu, opieka nad dziećmi, przygotowywanie posiłków dla siebie i rodziny są okazją do tego, by poczuć wdzięczność za to, co jest tu i teraz.

Spokój duszy rodzi się wtedy, gdy krok za krokiem idziemy przez swoją codzienność, starając się nie mieć oczekiwań, że ktoś nas za to wyróżni. Zwyczajność staje się świętością, gdy przestajemy się uganiać za „wielkimi” rzeczami tego świata. Wdzięczność jest antidotum na wszechogarniającą pogoń. Czasami dobrze jest się zatrzymać chociażby po to, by przypomnieć sobie, po co żyjemy.

Życie toczy się w rytmie codziennych maleńkich zmian. Warto mieć świadomość, że nic nie trwa wiecznie. Poczujmy wdzięczność za to, co jest teraz.

 

„Na początku było Słowo…”

Słowo DZIĘKUJĘ – ono nigdy nie straci na wartości, jest bowiem jednym z najpiękniejszych słów świata. Jak już wspomniałam, dziękować trzeba zawsze, wszędzie i za wszystko. Jeśli dziękujemy szczerze, słowo „dziękuję” jest pełne miłości, radości i szczęścia, co sprawia, że w naszych sercach mnożymy spokój i spełnienie.

„Dziękuję” to słowo, które zawiera w sobie ogrom innych słów. Mieszczą się w nim uznanie, szacunek oraz onieśmielenie spowodowane obdarowaniem.

Radosne „dziękuję” jest nagrodą dla tego, komu je posyłamy. „Dziękuję” oznacza, że cieszymy się z tego, że ktoś jest, że nam pomaga, że robi dla nas coś, co ma w naszych oczach wartość. „Dziękuję” jest również… wyrazem naszej kultury oraz dobrego wychowania.

Trzykrotne „dziękuję”

Dziękowanie jest zaraźliwe. Zauważyłam to, kiedy zaczęłam pisać książki i na końcu, w słowach Od autorki, najpierw dziękowałam trzykrotnie, a później po stokroć więcej.

Mantra: „Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję” zaczęła poszerzać swój zasięg, co nie lada mnie uradowało. Kiedy pojawiały się recenzje moich książek, osoby wyrażające swoje zdanie często używały słów, którymi ja sama wcześniej się posłużyłam. Tymi słowami były oczywiście: „Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję”.

Dlaczego zawsze dziękuję trzykrotnie?

Cyfra „trzy” symbolizuje Boga, bóstwo, trójcę, sacrum, harmonię, siłę, słońce, wzrost, rozwój, medytację, szczęście i świadomość. W wielu kulturach uważa się ją za symbol nieba. Trójka jest syntezą jedynki i dwójki (rodzice i dziecko). Symbolizuje etapy życia: młodość, dojrzałość, starość, oraz określa różne aspekty egzystencji człowieka: fizyczny, umysłowy i duchowy.

Trójka jest cyfrą mistyczną. Pitagorejczycy uznali ją za doskonałą, ponieważ oznacza początek, środek i koniec.

Cyfra „trzy” reprezentuje czas, który składa się z trzech elementów: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

W Piśmie Świętym Boga wzywa się trzykrotnie słowami: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów”. Cyfra „trzy” powraca w najważniejszych scenach biblijnych: trzej mędrcy odwiedzający w Betlejem nowonarodzone

Dzieciątko, trzykrotne zaparcie się Chrystusa przez Piotra. W religii chrześcijańskiej Bóg występuje w trzech osobach: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty.

W dziejach świata istniały trzy epoki: wiek złoty, brązowy i żelazny. Wyróżniamy trzy etapy pokuty: żal za grzechy, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie.

Wiara, nadzieja i miłość – czyli cnoty Boskie – zamykają się w cyfrze „trzy”.

Cyfra „trzy” ma dla mnie szczególne osobiste znaczenie, bo urodziłam się trzeciego dnia lipca. Głęboko wierzę w moc tej cyfry i dlatego ZAWSZE dziękuję trzy razy. Uważam bowiem, że słowo DZIĘKUJĘ otwiera każde drzwi, nawet te zamknięte na… cztery spusty ;-).

Powyższy fragment pochodzi z dziennika „Sto dni wdzięczności”, który w ubiegłym roku  ukazał się nakładem wydawnictwa Filia. W tych trudnych dla nas czasach, codziennie odbieram wiadomości od Czytelników z wyrazami wdzięczności za słowa, które w nim napisałam. Wdzięczność zmienia ludzkie serca wlewając do nich spokój i zaufanie.
Pomyślałam, że podzielę się z Tobą swoim doświadczeniem umieszczając ten fragment na swoim blogu. Wiem, że nie każdy może sobie pozwolić na zakup książki.

Mam nadzieję, że spojrzysz na swoje życie z większą wdzięcznością. To, czego obecnie doświadczamy dzieje się po coś…Wykorzystaj ten czas na ciszę, na to, by zajrzeć w głąb swojego serca i swojej duszy. To takie ważne.

Przytulam Cię do serca z wdzięcznością za to, że mam kogo przytulić. Chociażby wirtualnie. Jesteś Ważna/ Ważny. Wszyscy mamy na tym świecie swoje miejsce.

Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję, że tu jesteś.

Z miłością

Ania

PS Jeśli chcesz, umieszczę na blogu kilka przykładowych praktyk wdzięczności – ZUPEŁNIE BEZPŁATNIE.
Napisz do mnie, czy jesteś tym zainteresowana/ zainteresowany.
Ukołyszmy nasze serca w tym trudnym czasie.

Kocham Cię.

 

Mogą Cię również zainteresować

6 komentarzy

Agnieszka 21 marca 2020 - 14:58

Aniu dziękuę Ci za ten wpis od dziś będę prowadzić dziennik wdzięcznośći, Dziękuję za uświadomienie mi jak ważna jest cyfra 3 ja też się urodziłam 3 ale kwietnia, Dziękuęi za książki są piękne jestem w trakcie czytania Twojej książki Jej portret

Odpowiedz
Anna H. Niemczynow 22 marca 2020 - 11:45

Agniesiu, życzę Ci wspaniałej lektury, kochana. Cieszę się, ze tu jesteś <3 Przytulam mocno <3

Odpowiedz
Grażyna 21 marca 2020 - 15:34

„……najpiękniejsze są twarze ludzi, które odzwierciedlają spokój. ” Taką twarz miał mój Ojciec, uosobienie spokoju, dobra, miłości….. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, że czytając ten tekst przypomniałam sobie tę twarz, twarz mojego Taty. Jestem wdzięczna Bogu, że miałam takiego Ojca, takich Rodziców…..
Aniu…. kocham Cię i jestem wdzięczna (sobie), że odkryłam Twoje książki, blog, Ciebie.
Życzę pokoju w sercu, pozdrawiam Ciebie serdecznie.

Odpowiedz
Anna H. Niemczynow 22 marca 2020 - 11:46

Mam łzy w oczach po przeczytaniu Twojego komentarza. To takie wzruszające. Kochana, niech Bóg Ci błogosławi. Przytulam Cię do serca <3

Odpowiedz
Ania 21 marca 2020 - 22:42

Z chęcią poczytam o innych praktykach wdzięczności…., taka otucha w tych trudnych czasach. Dziękuję za powyższy tekst 🙂 Pozdrawiam i zdrowia życzę 🙂

Odpowiedz
Anna H. Niemczynow 22 marca 2020 - 11:47

Napiszę taki post niebawem. Ściskam mocno, Aniu i wysyłam Ci miłość prosto z serca <3

Odpowiedz

Skomentuj Agnieszka Anuluj odpowiedź