Powszechnie rozumiany sukces zależy od trzech rzeczy: talentu, szczęścia i dyscypliny. Kiedy wkraczałam na ścieżkę pisarstwa, powiedziałam sobie jasno: Ania, dwie spośród tych trzech rzeczy, nigdy nie będą od ciebie zależne. Najważniejsze jest, abyś robiła to, co uwielbiasz robić i traktowała swoją pracę poważnie, ale również z luzem i dystansem. Tylko wtedy, niezależnie od rezultatów, przynajmniej będziesz miała satysfakcję, że wybrałaś honorową drogę.
Dziś mam tę satysfakcję. Rzuciłam poukładany świat „od pierwszego do pierwszego” i uczyniłam to z niebywałą radością w sercu, dopóki nie okazało się, że… na pierwszej książce zarobiłam mniej, niż wynosiła moja zwykła pensja. Przy kolejnych książkach było raz lepiej, raz gorzej. Nie, nie zarobiłam miliona, nawet połowy. I co z tego? Nauczyłam się, że ilość nie zawsze idzie w parze z pomnożeniem stanu konta, a wzmożona, katorżnicza praca nie zawsze przynosi efekty. Tak, tak. Nauczyłam się tego wtedy, gdy zapomniałam o tym luzie. Do pisania książek potrzebny jest luz i nie wystarczy, że sobie o tym powiemy. To trzeba jeszcze pamiętać.
Wkroczyłam na tę ścieżkę odważne, powiedziałabym – z naiwnością laika. Myślę, że to mi bardzo pomogło. Zapomniałam trochę o tej odwadze, przy kolejnych publikacjach, co szybko odbiło się na stanie mojego ducha i musiałam na powrót sobie o tej odwadze przypomnieć w chwili, kiedy przestało być łatwo i przyjemnie. Ludzie myślą, że to taka łatwa praca, a my, ludzie piszący książki, nigdy nie mamy słabszych dni. Otóż mamy. Wyobraź sobie, że pracujesz nad czymś kilka miesięcy, a potem przez kolejnych kilka Twoja praca poddawana jest obróbce, po czym wreszcie trafia w ręce odbiorcy i…klapa. Okazuje się, że nikt Ci za to nie zapłaci, a jeśli zapłaci, to nie tyle, ile sobie założyłeś. I co wtedy? No właśnie.
Płacz. Jasne, że płacz. Nikt nie lubi, jak się mu mówi, czy też daje odczuć, że jest do kitu. Ale, mówiąc patetycznie – po płaczu trzeba wstać i zadać sobie pytanie: „Czy kocham to na tyle mocno, by przełknąć tę przykrą, niesmaczną żabę?”.
Moja odpowiedź brzmi: NO JASNE! Jak widać, porażka też odgrywa określoną rolę.
I znów powtarzam sobie:
Ania, po pierwsze pracuj z uporem.
Po drugie, pracuj ufnie i pilnie.
Po trzecie, pracuj całym sercem tak, jak tylko potrafisz.
A wtedy, MOŻE – powtarzam, MOŻE, będziesz miała tyle szczęścia, by pewnego poranka powiedzieć. JEST! UDAŁO SIĘ!
Bo tego sukcesu nikt Ci nie zagwarantuje. To jest właśnie piękno i jednocześnie przekleństwo tej pracy. Co trzeba zrobić, aby jakoś w niej wytrwać? Tu przecież nie ma szefa, który da Ci wytyczne. Twoim szefem jest Bóg (jeśli w Niego wierzysz) Jeśli w Niego nie wierzysz, tym gorzej dla Ciebie, bo nie masz się na kim oprzeć.
Trzeba ujarzmić nieco swoje Ego. Wyzbyć się egoizmu i mieć poczucie, że tworzysz nie dla siebie, lecz dla ludzi. A potem modlić się, aby im się spodobało 😉 Twój wydawca może wydać na marketing ogromne pieniądze, ale uwierz mi…”marketing szeptany” zawsze pozostanie najlepszą reklamą. Dlatego trzeba pisać ze świadomością, że słowa mają ogromną moc – mogą trafiać do ludzkich serc, albo… ślizgać się gdzieś w okolicach jelit, a to dla pisarza z pewnością nie jest dobre.
Piszę od zawsze. Na poważnie zajęłam się tym kilka lat temu, a moja pierwsza publikacja ujrzała światło dzienne w 2017 r. Stosunkowo niedawno, ale wystarczy, by powiedzieć, że w tym czasie bywało różnie. Zaliczyłam kilka wzlotów, ale zdecydowanie więcej twardych upadków. Podglądałam innych, a potem doszłam do wniosku, że jeśli chcę wytrwać w tym zawodzie, powinnam się bardziej przyjrzeć sobie. Bo każdy ma do przejścia swoją drogę i to, co mówią o pisarstwie inni, często mija się z prawdą w którą wierzę. Mówili, że to ciężki kawałek chleba. Okej, może i mieli rację. Bywały chwile, kiedy myślałam sobie, a co, jak nie dam rady… jak mi na ten chleb zabraknie? Póki co nie zabrakło. Dostaję zawsze tyle, ile mi potrzeba i staram się nie wybiegać zbytnio myślami w przyszłość, lecz koncentrować się na tym, że dziś ten chleb jest, więc jest dobrze – mogę tworzyć.
Tworzenie jest fajne, ale też trudne. Trudne dlatego, że nikt jeszcze nie zrobił tego, co chcesz zrobić. Nikt, oprócz Ciebie tego nie zna, rozumiesz? I to jest właśnie takie pociągające, że chcesz w to wejść i zatracić się bez reszty tak, jakby jutra nie było. Dzięki wyobraźni możesz przeżywać kilka żyć jednocześnie. O Panie!
Chcę wieść barwne życie. I pisząc to nie myślę absolutnie o aspekcie finansowym. Niektórym osobom barwność kojarzy się z kwotą, jaką trzeba na nią przeznaczyć. Dla mnie barwność, to emocjonalność, duchowość, intelekt. Poruszanie się na płaszczyźnie kolorów, odgłosów serca, ryzykownych i nie zawsze opłacalnych decyzji. Barwność to pójście z zamkniętymi oczami w świat nagłych zmian i niezapowiedzianych zwrotów akcji. Barwność, to niekiedy umiejętność poniesienia porażki.
I tego w dniu pisarza sobie życzę. Abym umiała po nich wstawać i z zaufaniem iść dalej. Pisać, pisać i pisać. Tworzyć piękne, dobre rzeczy – dla nas, ludzi.
Dziękuję Ci, że jesteś ze mną w tej podróży. Dziękuję, że czytasz moje książki. Dziękuję, że na nie czekasz, że śmiejesz się przy nich, że przy nich płaczesz, że doświadczasz refleksji, że je chwalisz i krytykujesz. Tak, tak – za krytykę też dziękuję. Moim marzeniem jest wejść kiedyś, na przykład do poczekalni u dentysty i ujrzeć kogoś czytającego moją książkę. Wtedy sobie pomyślę – Wow! Udało się, Ancia. Osiągnęłaś wszystko.
Z miłością dla Was, kochani Czytelnicy
Ania
2 komentarze
Aniu w Dniu Pisarza z serca życzę, niech się spełni to o czym marzysz. Z Ciebie i Twoich dzieł promieniuje pozytywna energia i niesie dobro. Wspaniale, że jesteś i piszesz dla nas. Dziękuję, dziękuję, dziękuję i mocno ściskam?❤?❤?❤
Dziękuję, Agatko <3 Całym sercem <3