Podczas dzisiejszej rozmowy z moją serdeczną koleżanką śmiałam się, że im więcej wiem, tym częściej wydaje mi się, że nie wiem nic. Kiedy myślę, że jestem już po brzegi wypełniona spokojem, wdzięcznością i miłością, i nic nie jest w stanie tego zmienić, to wtedy życie wystawia mnie na próbę i zabiera mi trochę tych zasobów, abym jeszcze bardziej i jeszcze mocniej skoncentrowała się na ich budowaniu. Kiedyś mnie to denerwowało. Myślałam sobie „Ileż można medytować, ileż można koncentrować się na budowaniu dobra? Poświęcam na to tak wiele czasu, który mogłabym przeznaczyć na coś innego”. Bywało, że rezygnowałam z porannej godziny spędzonej w towarzystwie Boga, jaką nazywam „podłączeniem do źródła mocy”i zajmowałam się pisaniem myśląc, że szybciej uporam się z jakąś sceną. Wiesz co zauważyłam po pewnym czasie? Zauważyłam, że moja praca wcale nie idzie szybciej. Wręcz przeciwnie. Ciągnie się w nieskończoność, a ja zamiast lepiej,
(z powodu swojego zorganizowania i pracowitości) to czuję się jeszcze gorzej.
Poranne „podłączenie do źródła” jest konieczne. Nie możemy zbudować naszego spokoju raz na zawsze tak, jak raz na zawsze nie wypracujemy zgrabnej sylwetki. Piękno naszej duszy jest jak ogród. Trzeba o niego dbać, w przeciwnym razie zarośnie chwastami.
Kiedy pisałam książki „Życie cię kocha, Lili”, „Powiedz życiu tak, Lili” i dziennik „Sto dni wdzięczności”włożyłam w nie wszystkie, na tamten moment wypracowane zasoby spokoju, i dobrej energii. To był tak szybki czas, że kiedy o tym pomyślę to zastanawiam się, dlaczego porwałam się na to szaleńcze tempo. Przecież nikt nie przystawiał mi pistoletu do głowy i nie groził, że jeśli książki nie będą napisane do konkretnego terminu, to wtedy stanie się coś złego. To była moja decyzja. W czasie pisania tychże książek, krok po kroku rezygnowałam z jakiejś części siebie, aby dać moim Czytelnikom to, co najlepsze, najpiękniejsze, najwartościowsze. Wiem, że to, co oddałam w Wasze ręce aż tryska dobrem. Jest nim na wskroś przesiąknięte. Z każdej strony, z każdego słowa i zdania bije dobro i jestem pewna, że energia jaka jest w tej książce przełoży się na osobę, która będzie te słowa czytać. Wiem też, jaką cenę przyszło mi za to zapłacić.
Po oddaniu tekstu zrozumiałam, że popełniłam błąd. Nie, absolutnie nie żałuję napisania tychże książek. To wspaniałe, że one są z Wami. Mój błąd polegał na tym, że oddawałam wszystko co miałam w sobie, nie napełniając swojej studni spokoju ponownie. Teraz jestem mądrzejsza i myślę sobie, że mogłam napisać te książki bez konieczności rezygnowania z „porannego podłączenia do źródła” mojej mocy. Powinnam była przede wszystkim współpracować z NIM – ze Stwórcą, a nie ze światem, który mnie pogania.
Dziś mimo wszystko jestem wdzięczna za to doświadczenie. Przemyślałam je i nawet wymyśliłam pewien motywacyjny zwrot, jakim siebie raczę w chwilach, gdy moje Ego upomina się o to, abym zwróciła na nie uwagę. „Gdy wszyscy biegną, ja zwalniam. Kiedy ja zwalniam, to razem ze mną zwalniają wszyscy”.
To niby takie proste, a jednocześnie takie trudne do osiągnięcia. Nad sobą pracować trzeba nieustannie. Spokój duszy nie bierze się z jednorazowych akcji i na pewno nie da się go nałapać na zapas.
Dziś całe moje TRIO cyklu pozytywności, przynosi Wam dobro i dla mnie to jest największa nagroda z możliwych. Dziękuję Wam całym sercem za pochylenie się nad treścią tych książek. Jestem pewna, że mądry czytelnik wyczyta prawdziwy przekaz z tej z pozoru lekkiej i przyjemnej fabuły.
Jestem wdzięczna za to, że przy pomocy dziennika „Sto dni wdzięczności” budujecie swój wdzięczny świat. To takie ważne. Im więcej wdzięczności na świecie, tym lepiej dla nas wszystkich.
Kolejna powieść przez cały czas „się pisze”. Powstaje w spokoju i w zgodzie z siłą wyższą niż ja. Mocno wierzę, że powieść, którą obecnie piszę, już istnieje. Moim zadaniem jest jedynie wsłuchać się w to, co jest mi dyktowane i zapisać to możliwie najdokładniej. Aby wyczulić zmysły na czysty odbiór, codziennie zaczynam dzień od „podłączenia do źródła mocy”.
Stosuję afirmacje i iluminacje. Wszystko, czym się z Wami dzielę, przerobiłam na sobie. Uczyłam się tego i praktykowałam, aby następnie móc się tym podzielić. Na swoim przykładzie wiem, że gdy tylko zaprzestaję wykonywania tych wszystkich rytuałów, poziom mojej życiowej energii gigantycznie spada. To jest fakt. Najprawdziwszy z najprawdziwszych. Ja też lubię spać (kto nie lubi), ale gdy pomyślę, jak będę się paskudnie czuła z tym, że wyleguję się do dziewiątej, podczas gdy wspaniały świat czeka na mnie z otwartymi ramionami, to natychmiast wstaję. O godzinie 6.30 jestem już „po wszystkim”. Po medytacji, śpiewaniu mantr, modlitwie, jodze. Latem także i po spacerze 😉
Wiem, że wielu z Was pomagają afirmacje umieszczone w powieści „Życie cię kocha, Lili” Wiem też, jak trudno było zdobyć karty. Ich ilość była niestety ograniczona. Dlatego chciałabym się z Wami nimi podzielić. Możecie je bezpłatnie pobrać tutaj
? Karty afirmacyjne Życie Cię kocha, Lili
Karty bez kłopotu można wydrukować samodzielnie, albo zlecić ich druk w jakiejś drukarni.
Dzielę się również umieszczonymi w „Powiedz życiu tak, Lili” kartami iluminacyjnymi. Możecie je pobrać tutaj
? Karty Iluminacyjne Powiedz życiu tak, Lili
Iluminacje, to wzory zachowań, które w chwili wprowadzenia w życie, znacznie podniosą jego jakość.
To wszystko to jedynie wędka. Rybę w postaci wewnętrznego spokoju, musicie złowić sami. Kiedy już raz wejdziecie na ścieżkę świadomego życia, już nigdy z niej na dłużej nie zejdziecie. Świadome życie jest piękne, wartościowe i dobre. Każdy z nas ma tyle szczęścia, ile sobie wypracuje.
Przytulam Was do serca dziękując za wszystko po stokroć.
Z miłością
Ania
6 komentarzy
Dziękuję Dziękuję Dziękuję ❤
Nie ma za co, Ewuniu. Ściskam <3
Pobrałam…. dziękuję serdecznie !!!!
Cieszę się ogromnie, Grażynko. Ściskam <3
Pani Aniu ,ale te książki są cudowne ! <3 <3 <3
To jedne z najpiękniejszych książek, jakie w życiu przeczytałam .
Bardzo za nie dziękuję !
Przesyłam serdeczne pozdrowienia,
Alicja
Jestem wzruszona. Ogromnie się cieszę, że powieści wniosły w Twoje życie ciepło, kochana. Przytulam Cię mocno <3