Home WEWNĘTRZNA RÓWNOWAGA Wojsko strzela a snajper siedzi na drzewie…Fragment powieści „Zostań ile chcesz”.

Wojsko strzela a snajper siedzi na drzewie…Fragment powieści „Zostań ile chcesz”.

Przez Anna H. Niemczynow

Kochani <3

 

Nie czynię tego często, ale dziś są Walentynki, zatem… chciałabym się z Wami podzielić fragmentem powieści, nad którą aktualnie pracuję. Fragment ten jest szczególnie bliski mojemu sercu. Mogę zdradzić, że w pewnym sensie oparty jest na faktach.

Życzę miłości na zawsze, nie tylko od święta.

 

Pierwszy raz odezwała się po miesiącu. Ot, zdawkowa wymiana uprzejmości. Serce biło mi jeszcze szybciej niż wtedy, kiedy widziałem ją po raz pierwszy. Niczego mi nie obiecała, wręcz przeciwnie. Po kilku wymienionych zdawkowo zdaniach znów zniknęła.

Napisałem do niej dzień później, lecz nie odpisała. Dwa dni później też napisałem, lecz również zbyła mnie milczeniem. Po jakimś czasie odpuściłem. Zawsze, kiedy dawałem sobie spokój,ona ni stąd ni z owąd zjawiała się ponownie. Pisała bez ładu i składu jakbym był osobą ciągle obecną w jej życiu, podczas gdy ja nie miałem o nim zielonego pojęcia. Próbowałem polemizować z nią na różne tematy.

Kiedy wydawało mi się, że nasza znajomość się zacieśnia, ona znów znikała.

Raz przeszła samą siebie. Zaczęła mi opowiadać, że umówiła się na randkę. Miałem ochotę powiedzieć jej, że mam w dupie takie zwierzenia. Do niczego nie były mi one potrzebne. Tylko mnie denerwowały. Oddałbym wiele, aby móc być przy niej, zamiast jakiegoś tam Tomka, czy innego Wojtka. Jeden był psychopatą a drugi desperatem, ale tego przecież nie mogłem jej powiedzieć.

– Wiesz Maciej, bo ja to bym chciała takiego mężczyznę, co to by był wysoki, świetnie gotował i ładnie pachniał. Przede wszystkim musi być wysoki. Oj tak, lubię wysokich. Taki metr dziewięćdziesiąt minimum – paplała.

Nóż otwierał mi się w kieszeni.

– Umiem gotować, ale mam metr siedemdziesiąt sześć.
– To za mało!

Bzdęk!!! – wypadłem z listy z powodu wzrostu. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy się wtedy na nią wku….

Chciała zakończyć rozmowę. Oznajmiła, że musi jeszcze wstawić pranie i wyprasować córce ubrania. Ponarzekała trochę, że jest jej ciężko. Gdybym odpalił, że chętnie pomogę, mógłbym już nigdy nie wrócić na listę potencjalnych adeptów do jej serca.

W pracy organizowali imprezę pracowniczą. Postanowiłem zaryzykować i ją zaprosiłem.

– Gdzie ta impreza? – zapytała.
– W Międzywodziu. Przyjadę po ciebie i później ciebie odwiozę.
– A kiedy? – zapytała.

Powiedziałem, że wtedy i wtedy. Milczała przez chwilę po czym stwierdziła, że nie może bo jedzie na wakacje.
– Wakacje w październiku? – zdziwiłem się.
– Lepsze w październiku niż w listopadzie prawda? Wrócę akurat na święto zmarłych – rzekła z wyczuwalnym w głosie sarkazmem.

Na początku myślałem, że żartuje, ale okazało się to prawdą. Kiedy przysłała mi zdjęcie na którym była ze swoją córeczką ( zrobione we Władysławowie), zrobiło mi się ciepło na sercu. Czułem, że powinienem stać tam obok nich. Tylko niby jak miałem to zrobić, skoro obok niej co chwila przewijały się tabuny wojska, będącego ciągle w gotowości. Co chwile opowiadała mi o nowych podbojach i co chwila ktoś odpadał z listy.

Powody były przeróżne, a to ktoś ubrał adidasy do eleganckich spodni (a ona nie znosiła facetów w adidasach, miała jakąś traumę w tym zakresie, nie wnikałem), albo ktoś kupił jej czerwone róże, których nie znosiła, była wściekła, że nie dostała białych, a to pojawiał się jakiś inny równie absurdalny powód.

Według mnie, ona po prostu się bała. Nie chciała się angażować i tyle. Wymyślając wady nowo poznanym mężczyznom usprawiedliwiała siebie samą. Zwalała wszystko na płeć ogólnie uznaną za brzydką, i miała z głowy.

– Próbuję, ale mi się nie udaje – mawiała.
– Nie można się poddawać Ala – odpowiadałem.
– Wiem, wiem.

Jedyne co mi przychodziło do głowy w tej sytuacji to czekać. Niech wojsko strzela, niech marnuje na nią najcenniejszą swoją amunicję. Kwiaty, biżuteria, obiady w najlepszych restauracjach – proszę bardzo!
Byłem pewien, że nie tędy wiedzie droga do jej serca. Postanowiłem usiąść na drzewie i czekać. Byłem snajperem. Wiedziałem, że wystarczy strzelić jeden raz, byle celnie. Wtedy będzie moja.

 

Ściskam mocno
Ania

 

Mogą Cię również zainteresować

Zostaw komentarz