Home MAGIA CODZIENNOŚCICICHE CUDA O pracy pisarki, kontakcie z Czytelnikiem, miłości do ludzi i słowa pisanego. Oraz o wdzięczności, raz jeszcze.

O pracy pisarki, kontakcie z Czytelnikiem, miłości do ludzi i słowa pisanego. Oraz o wdzięczności, raz jeszcze.

Przez Anna H. Niemczynow

Moje dziękczynienie wznosi się dziś ponad wszelkie rozczarowania, stracone szanse, błędy i ciche wewnętrzne protesty, jakie czułam w sobie wówczas, gdy wydawało mi się, że nie otrzymuję tego, co mi się należy.

Na moim facebookowym profilu wczoraj wybiła magiczna liczba 21 tysięcy obserwujących. Nie wiecie nawet, jak bardzo mnie to cieszy.

Być może ktoś z Was pamięta, jak w ubiegłym roku padłam atakiem hakerów. Przez prawie miesiąc nie miałam dostępu do swojej strony, co nie ukrywam bardzo mnie zasmuciło. W jednej chwili zostałam odcięta od budowanej przez lata społeczności, dla której przecież piszę. Muszę się w tym miejscu przyznać, że był taki czas, gdy straciłam zapał do prowadzenia social mediów. Myślałam wówczas; po co to robić, skoro wystarczy chwila, aby ktoś to ot tak, dla zabawy zniszczył?

Poświęcam przecież swój prywatny czas, nikt mi za to nie płaci. Mogłabym na przykład poczytać książkę, albo coś ugotować, a ja.. piszę i piszę i piszę, aż tu nagle nic…cisza.

Poddałam  w wątpliwość to, co robię. Zwłaszcza, że nie straciłam dostępu tylko do strony facebookowej, ale też utraciłam bezpowrotnie swoje konto instagramowe. Kroś powie – oj tam, to tylko jakiś głupi profil.
Dla kogoś może głupi, ale nie dla mnie. Dla mnie to możliwość kontaktu z moimi Czytelnikami. Możliwość publikowania własnych tekstów, przemyśleń, możliwość czytania listów od ludzi, dla których bywam ostatnią szansą…tak dobrze czytasz. Odebrałam kiedyś list od potencjalnego samobójcy. Słowa, które wtedy napisałam pomogły tej osobie. Do dziś żyje.

Wracając do tematu, Facebook udało się odzyskać, chociaż gdy przypominam sobie, jaką drogę musiałam pokonać, to łapię się za głowę i nie mam pojęcia, jak mi się to udało.

Może to był cud? A ja wierzę w cuda. Wierzę też w to, że Pan Bóg posługuje się mną kiedy chce odpowiedzieć na modlitwy innych ludzi. Godzę się na to i robię, co powinnam, zbytnio nie zastanawiając się, czy mi się to opłaca.

Bo nie wszystko się robi dla pieniędzy. Dla mnie pisanie to forma rozwoju, kontaktu z drugim człowiekiem, porozumienie na poziomie dusz poprzez wykorzystanie słowa. Bo słowa mają MOC! OGROMNĄ MOC! Słowa, których znaczenie rozumiemy i pozwalamy mu działać w naszych sercach. Kiedy usłyszysz „JESTEŚ CUDEM, JESTEŚ MIŁOŚCIĄ, JESTEŚ BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM”, czujesz się dobrze, prawda? Możesz wątpić, czy to prawda, ale nie zaprzeczysz, że po usłyszeniu, bądź przeczytaniu takich słów robi ci się tak jakoś cieplej, lżej, ciut weselej, niekiedy nawet błogo.

Pisarzem nie jest się wówczas, kiedy nasze książki nie schodzą z list bestsellerów, a na nasz temat ludzie pieją z zachwytu wyrażając swoje ochy i achy. Pisarzem się jest wtedy, kiedy nie może się przestać pisać, mimo, że tych pochwał nie ma. Jest się nim wtedy, kiedy słyszysz od wydawcy „nie podoba mi się”, a mimo to robisz swoje, bo ty wiesz, że masz do przekazania coś cennego, wartościowego. Coś, na co ktoś tam, po drugiej stronie z utęsknieniem czeka.

Dziękuję Wam zatem, Kochani Moi, że jesteście ze mną, że czytacie moje teksty, że kupujecie moje książki i dzielicie się ze mną swoim prywatnym życiem. Podchodzę do Was z najwyższym szacunkiem. Każda powieść powstaje z potrzeby serca, z miłości do człowieka, z chęci dzielenia się wartością. Moje powieści nie są pogonią za modą i trendami. Tak, jak na przykład ostatnia „Uśpione namiętności”. To mój ukłon w stronę kobiety dojrzałej, którą być może jeszcze nie jesteś, lecz w miarę upływu czasu się staniesz i jestem pewna, że nawet gdy masz dopiero dwadzieścia lat, to już teraz znajdziesz w tej opowieści coś dla siebie. Ujrzysz kawałek siebie!

Kocham muzykę, jaką wydaje z siebie mój laptop pod wpływem uderzania palcami o klawiaturę. Jest niczym strumien światła biegnący w stronę Czytelnika. Bo to dla Was dzieje się to wszystko, kochani. Ostatnio tak pęknie mi błogosławicie swoją obecnością. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko złożyć dłonie, pochylić głowę i wyszeptać do Was:

Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

Wasza Ania

 

PS Przypominam, że już za tydzień będzie się można spotkać ze mną podczas Międzynarodowych Krakowskich Targów Książki. Będę podpisywała książki i dziękowała Wam osobiście za to, że mnie czytacie. TAK! To ja będę dziękowała WAM!!! Bo gdyby nie Wy nie mogłabym robić tego, co robię.

Mogą Cię również zainteresować

Zostaw komentarz