Ostatni dzień 2020 roku przywitał mnie pięknym słońcem. Gdy się obudziłam, poczułam, że powinnam pobiegać. Bieganie zawsze działa na mnie kojąco. Z każdym postawionym krokiem lubię wyobrażać sobie, że wszystko, co już mi zbędne, zostawiam za sobą i staję się lżejsza – jakby robiło się we mnie miejsce na nowe, potrzebne, wymarzone.
Zaufanie – to słowo towarzyszyło mi przez cały mijający rok. Pamiętałam o nim, gdy zaczęły dziać się rzeczy, które trudno nam wszystkim zrozumieć. Jak mantrę powtarzałam sobie: ufaj, ufaj, ufaj – co nie oznacza, że nie było we mnie lęku. On był. Momentami był tak ogromny i przytłaczający, że trudno mi było oddychać.
„Ja się nie skarżę na swój los, potulna jestem jak baranek. I tylko mam nadzieję, że…
że chyba wiesz co robisz Panie. Ile mam grzechów któż to wie, a do liczenia nie mam głowy.
Wszystkie darujesz mi i tak. Nie jesteś przecież drobiazgowy. Lecz czemu mnie do raju bram
prowadzisz drogą taką krętą. I czemu wciąż doświadczasz tak, jak gdybyś chciał uczynić świętą”
Te słowa, wyśpiewane przez fenomenalną Edytę Geppert, wybrzmiały mi w uszach w takcie dzisiejszego biegu uświadamiając, że moim słowem na rok 2021 będzie…POKORA.
Życia nie da się zaplanować. Rok 2020 dobitnie nam to pokazał. Dlatego pragnę właśnie z POKORĄ w sercu wkroczyć w nadchodzący 2021 rok, otwierając się na wszystko, co ma mi do zaoferowania. Wezmę tyle, ile mi da. Nie mniej i nie więcej. Będę kładła dłonie na sercu, przymykała oczy i szeptała: dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Od kilku lat świętuję nadejście Nowego Roku inaczej niż większość społeczeństwa. Nie chodzę na huczne imprezy i nie piję alkoholu. W zasadzie abstynencja wyalienowała mnie z tych hucznych imprez – i dobrze. Nigdy nie czułam się na nich swobodnie i często miałam wrażenie, że nie pasuję do towarzystwa. Były czasy, kiedy wydawało mi się, że jest ze mną coś nie tak. No bo jak to? Wszyscy piją, polewają, skaczą, krzyczą, a ja…a ja jestem nieszczęśliwa, że muszę brać w tym udział. Ale jak tu się wymiksować? Przecież „wszyscy tak robią”.
W okolicach trzydziestego roku życia, kiedy to urodziłam Liliankę, zdałam sobie sprawę z tego, że nieustannie naginam się pod wyobrażenia innych. Wypada pić, to nalewam sobie lampkę szampana, chociaż wcale tego nie chcę. Alkohol nigdy nie kojarzył mi się dobrze. Mam bardzo złe doświadczenia z jego udziałem.
Przestałam pić. Od prawie pięciu lat jestem całkowitą abstynentką. I dobrze mi z tym. Dlaczego przestałam pić? Dlatego, że pragnę przeżyć swoje życie świadomie. Pragnę każdy dzień, podarowany mi przez Boga, odkrywać z pełnymi zaangażowania wyostrzonymi zmysłami. Jeśli dzieje się coś radosnego, chcę się śmiać. Jeśli dzieje się coś złego – chcę płakać do utraty tchu. Bez pomocy wspomagaczy, znieczulaczy, rozluźniaczy.
Do dziś zdarza się, że ktoś mówi „poczekaj, my cię tu zaraz nauczymy pić”. Co odpowiadam? Nic. Absolutnie nic. Nie wiem, co musiałoby się stać, aby mnie tego nauczono.
Jako dziecko, osoba młoda i wreszcie dorosła, często byłam świadkiem tego, jak alkohol niszczy ludzi. Wiem…wszystko jest dozwolone, byle z umiarem, ale…moje doświadczenia pokazują, że o ten umiar właśnie jest najtrudniej. Chodziłam na imprezy sylwestrowe i niejednokrotnie widziałam skłócone pary, w rozczarowaniu i z rozmazanym makijażem opuszczające taneczne sale. Przyznam, że i mi zdarzyło się wychodzić skłóconą z imprezy sylwestrowej. Właśnie przez alkohol. Czy tak ma wyglądać początek czegoś nowego, nieznanego, czegoś, co powinno dawać nadzieję na przeżycie pięknych dni? – pytałam siebie.
Moje serce znało odpowiedź. Ale… ja potrzebowałam czasu na to, by nauczyć się mówić NIE.
No bo jak to? Bez picia? Bez tańców, bez szaleństwa?
A no tak to.
Nie mam nic przeciwko zabawie sylwestrowej do białego rana, skoro sprawia ona komuś radość. Mi nie sprawiała. Kiedy w głowach współtowarzyszy imprez, na których przebywałam, zaczynało huczeć od alkoholu, ja czułam się wyobcowana. Intuicja podpowiadała mi, że nie tego pragnę. Że to nie moje miejsce.
Trzeba wielkiej odwagi, aby powiedzieć NIE w takim właśnie momencie. NIE, nie piję. NIE, nie sprawia mi to radości. NIE, nie potrzebują alkoholu do tego, aby się odstresować. Wolę pobiegać. Poćwiczyć jogę, zatracić się w medytacji różańcowej. Czasem zwyczajnie popłakać nad swoim losem. Pozwolić sobie na wszystkie prawdziwe uczucia. Nie chcę polewać ich alkoholem.
MÓJ ŚWIAT TO ŚWIADOMOŚĆ.
Dziś mam odwagę go bronić. Dziś już nie czuję się winna temu, że podobno „jestem inna”. Chcesz pić, to pij – twoja decyzja. Każdy ma prawo do własnej – ja nie piję. Dziwność to pojęcie względne i dla każdego oznacza coś innego. Szanujmy swoje dziwactwa bez oceniania.
Z pokorą w sercu pragnę wejść w 2021 rok. Przytulę się do męża, zatańczę z Nim do piosenki „Sen na pogodne dni” i podziękuję za wszystko, czego doświadczyłam. Z pokorą poproszę o spełnienie marzeń, które w wieczór sylwestrowy zamierzam umieścić na mojej nowej mapie marzeń. Ile z nich się spełni? Któż to wie? Jedno jest pewne – dostanę to, co dla mnie najlepsze. Ani mniej, ani więcej.
Wam, Moi wspaniali Czytelnicy pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Kto wie, może pokusicie się o refleksję nad słowem przewodnim nadchodzącego roku?
Ty tam, po drugiej stronie wirtualnego świata – do Ciebie piszę.
Miej w sobie odwagę do bycia tym, kim naprawdę w głębi serca jesteś. Broń swoich przekonań, jakkolwiek dziwne wydawałyby się one dla innych. Nie idź według utartego schematu o nazwie „bo wszyscy”. Każdy z nas jest wyjątkowy, inny, magiczny, cudowny. Miej odwagę prosić o pomoc, miej odwagę popełniać błędy i je naprawiać. Myl się, próbuj i nigdy się nie poddawaj.
Kiedy zaczniesz żyć prawdziwie, wydarzą się cuda. Często jeden krok dzieli nas od szczęścia. Postawmy go z ufnością, wdzięcznością i pokorą w sercu.
Pięknego 2021 roku Wam życzę.
Z miłością
Ania
7 komentarzy
Mam 19 lat. Za mną mnóstwo! imprez osiemnastkowych, gdzie był alkohol. Nie piłam na żadnej. Też czulam sie źle, szybko zmywałam się do domu😉
<3
Cudowne… i czuję, że takie mi bliskie. Dziękuję za ten wpis Aniu. Pięknie piszesz. Chcę znaleźć w sobie tę odwagę co Ty i żyć jak mi serce dyktuje. Może moim słowem na ten rok niech będzie odwaga, chociaż pokora też by się przydała, ale od czegos trzeba zacząć. Najlepiej od małych kroków. Dziękuję dziękuję dziękuję za to… że Jesteś
Słuchaj swojego serca, Marzenko. Ono wie, co dla Ciebie najlepsze <3
Pieknie piszesz Aniu i dziekuje za ten wpis. To prawda, alkohol niszczy wszystko , gdy sie nie zna umiaru . Wczesniej bedac na imprezach pilam alkohol ,ale z umiarem . Od 7 lat jestem abstynentka ( bylam ciezko chora) , moge od czasu do czasu wypic lampke wina ,ale nie chce , bo bez alkoholu tez mozna zyc 🙂
Piękny wpis! Gratuluję! Jestem ideowym pierwotnym abstynentem, nigdy w życiu nawet nie spróbowałem napoju alkoholowego. A mam już 51 lat. Nie znoszę zmian swoich stanów emocjonalnych w jakikolwiek inny sposób niż własną pracą nad sobą.
Aniulu kochana. Wiem o czym mówisz i co odczuwałaś. Ja jestem abstynentką od 14 lat!!! Czyli od 23 roku życia. Odkąd podjęłam tę decyzję nigdy za tym nie zatęskniłam. Mam te same doświadczenia i skojarzenia jeśli chodzi o alkohol. Oczywiście są ciągle pytania. A co chora jesteś? Mąż nie pozwala itd….. A ja natomiast odpowiadam: bo nie muszę! Bo mam wybór! Bo kocham siebie! I to jest piękne. Pozdrawiam gorąco i doceniam Ciebie jako człowieka jak i Twoja piękną twórczość.
A ja właśnie piekę chałkę ❤️