Home MAGIA CODZIENNOŚCICICHE CUDA „Jeszcze w zielone gramy” – kilka słów o nowej powieści.

„Jeszcze w zielone gramy” – kilka słów o nowej powieści.

Przez Anna H. Niemczynow

My, ludzie dwudziestego pierwszego wieku, zbyt często utożsamiamy życie zawodowe z prawdziwym życiem. Bywa, że nie znajdujemy czasu, aby po prostu żyć. Nie wiemy, co to spontaniczność, i najtrudniej jest nam pozostać sobą. Najtrudniej nam mówić własnym głosem i najtrudniej mówić „nie”, kiedy się z czymś nie zgadzamy. O wiele łatwiej jest podążać za tłumem, niż ruszyć szlakiem wytyczonym przez podszepty własnego serca. To wymaga odwagi i ryzyka, na którego podjęcie wciąż wielu z nas emocjonalnie nie stać.

Jakże często pragniemy wszystko zaplanować! Chcemy, aby nasze życie przebiegało „po kolei” – w rytmie, który sami będziemy wystukiwać. Staramy się tak bardzo, że wydaje nam się niemożliwe, abyśmy nie osiągnęli wyznaczonego celu. Dajemy z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej i… NIC.

Z jakichś przyczyn nam się nie udaje. Nikt nie klepie nas po plecach, nikt nie gratuluje, nikt nie chwali i nikt nam nie zazdrości, ale…

Ale właśnie wtedy powinniśmy mieć całkowitą pewność, że sprawy, które zaczęliśmy, dokończy za nas Bóg – i trzeba Mu na to pozwolić niezależnie od tego, jak bardzo czujemy się przegrani.

I o tym jest ta powieść!
Ale nie tylko.
Kiedy przestaniemy szukać w świecie zewnętrznym potwierdzenia tego, że jesteśmy wartościowymi i godnymi ludźmi, będzie to znak, iż jesteśmy gotowi temu światu służyć. I wtedy otrzymamy to, czego pragniemy – lecz niekoniecznie w takiej postaci, w jakiej byśmy tego oczekiwali. Gdy wybaczymy sobie dawne przewinienia i odetniemy się od nich grubą kreską, będziemy mogli zacząć wszystko jeszcze raz, tyle że teraz o wiele spokojniej, bo z doświadczeniem.

Historia Edyty i Seweryna mogłaby się zdarzyć każdemu z nas, dlatego tak ważne jest, aby nie oceniać drugiego człowieka. Skoro odgórnie dano nam wolną wolę, dlaczego tak łatwo wydajemy osądy na temat woli innych? Czyż milczenie nie jest złotem? Żądamy, aby respektowano nasze prawa, ale czy na pewno respektujemy cudze?

Jestem przygotowana na to, że ta książka będzie budziła sprzeczne uczucia. Ale czy nie uczymy się o sobie najwięcej właśnie wtedy, gdy wychodzą one na jaw?

Pisząc tę powieść, dowiedziałam się o sobie bardzo wiele. Dotychczas wydawało mi się, że jestem osobą wyrozumiałą i tolerancyjną, ale… to uczucie próby osądzenia kogoś wręcz wylewało się ze mnie, gdy słuchałam historii opowiadanych mi przez kobiety, których decyzje i sposób podejścia do macierzyństwa opisałam. Musiałam skonfrontować się z własnymi uprzedzeniami i ze zdumieniem odkryłam, że… wcale nie jestem taka postępowa, jak mi się wydawało. Niektóre sceny zawarte w tej powieści kosztowały mnie mnóstwo emocji i bywało, że całymi tygodniami chodziłam rozedrgana.

Tylko życie ma przyszłość! Sądzę, że tej prawdy nie sposób podważyć. Jeśli bodaj jednej osobie opowiedziana przeze mnie historia uświadomi, że każda tego typu decyzja niesie za sobą potężne konsekwencje – będę przekonana, że wykonałam ka- wał dobrej roboty. Życzyłabym sobie, aby tę powieść przeczytała kobieta stojąca na krawędzi. Pragnę podać jej dłoń i wy- szeptać cicho: „Poradzisz sobie – jesteś silniejsza, niż myślisz”.

Różnice między nami często są przeszkodą w dotarciu do upragnionej mety. Rodzimy się w różnych rodzinach, mamy inny start w dorosłe życie. Nie zwalnia nas to jednak z odpowiedzialności dokształcania się na temat tego, jak żyją inni. Powinniśmy tworzyć wokół siebie atmosferę przyjaźni. Jeśli czujemy, że ktoś chce nam coś powiedzieć, nie ignorujmy podszeptów intuicji. Pociągnijmy tę osobę za język. Może się okazać, że tych kilka wymienionych zdań zmieni czyjś światopogląd, doda otuchy, pokrzepienia i sił do walki.

Ze wszystkich napisanych przeze mnie powieści ta jest szczególna. Jeszcze żadnej dotąd nie poddałam tak głębokiemu i wnikliwemu procesowi redakcji. Ważyłam każde słowo i obracałam je w palcach wielokrotnie. Wszystko po to, by być pewną, że to, co oddaję Czytelnikowi, jest zgodne z tym, co w rzeczywistości chciałam przekazać.

Książka to nie jest zupa pomidorowa. Jej smak nie musi, a nawet nie powinien odpowiadać każdemu. Lecz głęboko wierzę, że niektóre książki – tak jak ludzie – pojawiają się w naszym życiu w chwilach, gdy szczególnie ich potrzebujemy i jesteśmy na nie gotowi. Wtedy zaczynamy smakować je intensywniej.

Ze wszystkich napisanych przeze mnie książek ta jest niewątpliwie najbardziej uduchowiona. To świadomy zabieg. Dokładnie taki miałam zamysł, siadając do jej pisania. Nie da się przejść przez TAKIE zawirowania życia bez wiary w cokolwiek. Struktura powieści oparta na znakomitym tekście śp. Wojciecha Młynarskiego mi w tym pomogła. Otrzymałam swego rodzaju podpowiedź do stworzenia postaci Nadziei, u której odbywały się wzmacniające główną bohaterkę dyktanda.

To, co napisałam, może zamknąć moją drogę do niektórych Czytelników. Lecz mimo to wierzę, że zamknie ją tylko do tych, którzy z założenia nie mieli zamiaru uchylić furtki swoich serc. A na to już nie mam wpływu. Mogę robić to, co robię – pisać dalej,  wkładając w pracę całe serce i miłość, jaką bezwarunkowo darzę drugiego Człowieka.

Dla moich Czytelników nie jest tajemnicą, że każdy świt rozpoczynam od powitania z Bogiem. Gdy tylko otwieram oczy i odzyskuję świadomość, modlę się, dziękczynię, a potem słucham tego, co On ma mi do powiedzenia. Dopiero po zrobieniu tego wszystkiego zaczynam żyć podarowanym mi dniem. Owszem, są tacy, którzy nazywają moją wiarę zabobonem. Są też tacy, którzy określają ją mianem ciemnogrodu. Nie komentuję tego i nie mam też nikomu za złe. Kwestie wiary, religijności czy też szeroko pojętej duchowości powinny pozostawać w sferze kultury osobistej każdego z nas.

Moja pisarska droga nie zawsze jest usłana różami, jakby to się mogło wydawać, ale – wracając na chwilę do Mistrza Mły- narskiego – robię swoje! Moja karawana nadal jedzie, mimo licznych huraganów po drodze. Chyba właśnie to wzbudza w mym sercu coraz większą śmiałość i powoli zaczynam czuć, że naprawdę jestem pisarką. Za tę fascynującą podróż, pełną niezbadanych przygód po stokroć dziękuję Wam, moi wspaniali Czytelnicy. Nie byłoby mnie piszącej, gdyby nie Wy.

To z myślą o Was dzieje się to wszystko.

Prosto z serca wysyłam Wam miłość.

Ania

PS Wszystkie błędy, których dopatrzą się Państwo w ni- niejszej książce, są wyłącznie moją winą.

Jeszcze w zielone gramy do nabycia tutaj. 

Mogą Cię również zainteresować

Zostaw komentarz